"...Talent wins games, but teamwork and intelligence wins championships".
Michael Jordan

poniedziałek, 16 grudnia 2013

no i SRUUU...


w sumie 700 km i....
....LEŻYMY W  STALOWEJ :-(
Stało się. Przejechaliśmy w sumie 700 kilometrów aby doznać przykrej przed samymi Świętami porażki. POWIEDZIEĆ TRZEBA JASNO, że nie rozegraliśmy dobrego spotkania w Stalowej Woli i przegraliśmy (usłyszałyście to już w szatni) jednak z całą pewnością można też powiedzieć, że spory wpływ na taki obrót sprawy miała postawa sędziów boiskowych. Naszym atutem jak do tej pory była niezła gra w obronie - jesteśmy trzecią ekipą w lidze pod względem liczby straconych punktów, do meczu ze „Stalówką” tylko dwie ekipy rzuciły nam więcej niż 60 oczek w meczu i nie zdarzało nam się aby, któraś z doświadczonych zawodniczek była zagrożona opuszczeniem boiska za 5 fauli a tu nagle SRUUUUU!!! Pierwsza kwarta spotkania w Stalowej Woli a my w 7 minucie mamy Lewą, Weronikę i Monikę na ławce i w sumie 10 fauli na koncie. „Wybicie” nam z rąk i głów argumentu w postaci presji na zawodniczki z obwodu spowodowało, że nie byliśmy w stanie złapać odpowiedniego rytmu gry, a nieustająca rotacja składu w pierwszych kwartach (musiałem ciągle sadzać na ławkę kolejne zawodniczki abyśmy mogli dograć te zawody) też tego nie ułatwiała. Pracuję w koszykówce już długie lata i wszyscy sędziowie, którzy mnie znają wiedzą, że bywałem zawodnikiem i trenerem niepokornym, często okazującym nadmierne emocje w stosunku do arbitrów. Czas ten jednak dawno się skończył (może przyszło to z wiekiem??) i rzadko ostatnio zdarza mi się zapracować na „dacha”. Jednak trudno zachować zimną krew gdy człowiek zaczyna nabierać przekonania, patrząc na poczynania sędziów, że w koszykówkę nie gra się według przepisów tylko według… ICH INTERPRETACJI przez SĘDZIÓW (i to bardzo często zupełnie dowolnej i niekoniecznie powtarzalnej). Całe moje koszykarskie życie uczono mnie, najpierw jako zawodnika, a później trenera, że cała zabawa w basket zaczyna się w obronie. Na konferencjach trenerskich ciągle powtarzają jak mantrę – NAPÓR NA ZAWODNIKA Z PIŁKĄ - i taką też zasadę staram się więc wpajać wszystkim adeptom koszykówki, z którymi mam do czynienia. Po sobotnim meczu w zasadzie powinienem zweryfikować to stwierdzenie i uczyć zawodników, że koło przeciwnika trzeba tylko biegać i broń boże się do niego nie zbliżać bo presja na zawodniczkę z piłką to FAUL i TAK GRAĆ NIE WOLNO. Dawno temu miałem zwarcie z sędzią, który wyjaśniał mi, że w przypadku gdy zawodniczka w obronie utrzymuje prawidłową pozycję w obronie to za kontakt z nią odpowiedzialna jest zawodniczka z ataku i faulu w obronie być nie może - w Stalowej Woli sędzia interpretuje tę samą sytuację zupełnie odwrotnie – mimo prawidłowej postawy w obronie „kontakt to zawsze faul obrońcy”. No cóż. Niby ta sama dyscyplina a jednak zupełnie inaczej. W meczu w Stalowej Woli pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się oglądać rutynowaną zawodniczkę (Lewa), która w końcówce meczu (gdy staramy się gonić wynik) porusza się przy swojej zawodniczce z..... ZAŁOŻONYMI DO TYŁU RĘKAMI BO BOI SIĘ GWIZDKA SĘDZIEGO!!!! Pierwszy raz wysłuchałem jak Czaja mówi, że w zasadzie to: „…boję się cokolwiek w obronie zrobić bo… FAUL” . Od razu chcę dodać, że gdyby to dotyczyło „małolatów” to sam bym wywarł „odpowiednią presję słowną” by ukrócić komentarze jednak gdy widziałem co się działo na boisku to trudno nie przyznać racji zawodniczkom z długim było nie było stażem boiskowym na różnych poziomach rozgrywek. Po meczu w miłej i spokojnej rozmowie wymieniliśmy poglądy z trenerem „Stalówek” oboje dochodząc do takich samych wniosków: wychodzi na to, że na Śląsku i w Małopolsce rożna jest interpretacja tych samych przecież przepisów gry (tak jakbyśmy grali w dwie różne dyscypliny sportu) i wniosek drugi –rozegrany mecz wcale nie był meczem takiej walki aby konieczne było odgwizdanie 50!!!! fauli obu drużynom i dwóch przewinień technicznych. Na koniec refleksja się mi nasuwa taka: gdyby mecz z Koroną gwizdała ta sama para sędziowska … no może para to za dużo powiedziane bo jeden z sędziów w całym meczu dał chyba w sumie pięć albo sześć gwizdków w tym jeden „dach” (ten mój) - to mecz dokończyliby chyba kibice bo z pewnością już w III kwarcie na ławkach z 5 faulami siedziałyby całe zespoły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz