Wioletta - pierwsza "strzelba" kadetek! |
Nowy rok i dwa pierwsze mecze drużyn TEAM-u za nami. Generalnie oba choć diametralnie różne w
przebiegu to oba można skomentować krótko
– czas dublerów. Pierwszy mecz jaki rozegraliśmy po noworocznej przerwie
to pojedynek kadetek z UKS MOS Katowice. Całego przebiegu meczu opisywał nie
będą bo… wszystkie na nim byłyście i wiecie jak się toczył. Napisze tylko: wygraliśmy 57:51 po baaardzo udanym początku
i słabym końcu meczu. Zamiast
standardowego opisu będzie zaś jedna dłuższa myśli nieuczesana na kolejne mecze. Awansowaliśmy
do finału „A” a kadrowo, w związku z kontuzjami i „odejściem” Oli, nie jesteśmy
najmocniejsi. Mamy świadomość, że łatwo nie będzie i o zwycięstwa będzie bardzo
trudno. Sytuacja wydaje się być beznadziejna ale czy na pewno tak jest? Moim
zdaniem nie. Oczywiście żałuje, że nie
możemy grać w swoim najmocniejszym składzie ale twierdzę, że i taką sytuację
każda z pozostałych zawodniczek może
wykorzystać na swoją korzyść. Mam głęboką nadzieję, że osłabienie
drużyny paradoksalnie może wzmocnić pozostałe w grze zawodniczki i spowoduje, że
zrobią kolejny postęp. Aby tak się jednak mogło stać potrzeba spełnić jeden warunek – trzeba
ciężar gry, który został po Oli próbować
brać na siebie bez obaw i stresu bo przecież cóż może się wydarzyć? Nie
wylecimy z ligi ani świat się nie skończy jak przegramy jeden czy drugi mecz.
Wielokrotnie powtarzałem i powtarzam dalej – koszykówka młodzieżowa to czas
nauki i zdobywania doświadczeń. Dla
dublerek nastał więc czas przyspieszonej nauki i przyspieszenia w zbieraniu
doświadczeń. Wioletta wykorzystuję swoją szansę praktycznie w 200% pozostałym
zawodniczkom nie pozostało nic innego jak tylko…. TEŻ WYKORZYSTAĆ TĘ SZANSĘ!!!
ŻKK Olimpia - MKS MOS
Katowice 57:51 (21:6, 11:18, 15:11,
10:16)
Wioletta 28 pkt., Koko 14, Pati 5, Tyna 4, Młoda 2, Blondi
2, Mysza 2
Karo...matka zwycięstwa :-) |
A teraz o meczu drugim. W przeciwieństwie do meczu kadetek, juniorki rozpoczęły mecz z Czechowicami słabo a momentami nawet fatalnie. Bez przyspieszenia w ataku, bez zacięcia w obronie, ze słabą skutecznością w dogodnych pozycjach nie da się wygrywać meczów nawet z teoretycznie słabszym przeciwnikiem. Tak właśnie było w pierwszych trzech kwartach spotkania. Wolno i „ganc” wolno, a do tego nieskutecznie. Sytuacja zmieniła się diametralnie dopiero w czwartej kwarcie kiedy przypomniałyście sobie, że są w Was pokłady możliwości i umiejętności a przede wszystkim, że trzeba o swoje walczyć. Kilka dobrych fragmentów obronny agresywnej i zony przy większej determinacji i lepszej skuteczności w ataku i efekt od razu przyszedł (15:4 w kwarcie). Pytania przelatują z szybkością błyskawicy: czemu musieliśmy dostać znowu 6 trójek sprzed nosa żeby zrozumieć, że bronić na obwodzie też trzeba? Czemu „wysoka” z Czechowic musiała nas gnębić przez większą część meczu żeby zrozumieć, że wystarczy reagować przed tym nim otrzyma podanie pod kosz, czemu musieliśmy grać wolno i „ganc” wolno przez pierwsze trzy kwarty żeby dopiero w czwartej zrozumieć, że to jednak przyspieszenie kontra jest dobrym sposobem na zwycięstwo w tym meczu? Czemu, czemu i czemu?... No cóż może i pocieszające jest powiedzenie: fachowca poznać nie po tym jak zaczyna ale po tym jak kończy ale ja mimo wszystko wolę kiedy „fachowiec” daje znać od początku roboty, że chce i będzie w robocie walczył do upadłego, od początku do końca. Jest jeszcze jeden pozytyw tego meczu – okazało się, że mimo iż „matką” sukcesu była z pewnością Karolina to sporo ożywienia do gry wniosły teoretyczne dublerki: Wioletta i Patrycja. Dobrą robotę w obronie choć okupioną pięcioma faulami zrobiła Klaudia i dobrze w ataku zaprezentowała się Cywa.
ŻKK Olimpia Wodzisław Śląski - MKS Czechowice Dziedzice 52:42 (14:15, 11:8, 12:15, 15:4)
Karo 15 pkt., Kobe 8, Wioletta 8, Pati 7, Cywa 6, Klaudia 4, Żyleta 4, Mała 0
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz