"...Talent wins games, but teamwork and intelligence wins championships".
Michael Jordan

piątek, 17 stycznia 2014

no i....

Po TAKIM meczu wniosek może być tylko jeden:
przed nami ....KUPA roboty? 
Słaby mecz ze Startem Wisła okazał się być tylko zapowiedzią fatalnego spotkania z Wisła Kraków. Ciągle na samą myśl o tym meczu skacze mi ciśnienie ale cóż –napisać trzeba choćby po to aby został jakiś ślad, że takie „coś” się w historii drużyny seniorskiej odbyło. Mecz rozpoczęliśmy bez szału ale wydawało się, że lada moment się rozpędzimy, zwłaszcza że wreszcie dobrze rozpoczęła Weronika i nieźle radziła sobie Ola-Szuwar. Gdy w 3 minucie drugiej kwarty Monika celnym (jak się później okazało JEDYNYM CELNYM) rzutem wyprowadziła nas na prowadzenie 19:10 można było myśleć, że łapiemy rytm i będzie już tylko lepiej. Niestety tak się nie stało. Od wspomnianej akcji Moniki, aż do końca kwarty drugiej zdobyliśmy tylko 3 punkty (trafiają młode - Klaudia i Ola) tracąc 15!!!!. W ciągu siedmiu minut gry dostajemy „w tytę” 3:15!!!! i kończymy pierwszą połowę z wynikiem 22:23 dla Wiślaczek. Po przerwie obraz gry NIE ULEGA ZMIANIE. My „pałujemy się” w kozłowaniu do 16 sekundy akcji by w końcu oddać jakieś rzuty z miejsc wcale nie wypracowanych i najczęściej niecelne a pobudzone Krakowianki… gonią Nas szybkim atakiem i bez problemu utrzymują jednopunktowe prowadzenie do końca trzeciej kwarty bo my mamy problem np. z powrotem do obrony, z… ogarnięciem KTO KOGO KRYJE??? (problem młodziczek młodszych). W czwartej kwarcie „przyjmujemy na klatę” drugi cios. Pomiędzy 1 a 4 minutą tej części gry JEDNA ZAWODNICZKA (nr 11 - K. Krajewska) wygrywa z całym naszym TEAM’em 10:3 (jedyne trzy oczka zdobywają znowu „młode” – Klaudia i Wioletta) i wyprowadza Wisłę na + 8 punktów. Dwa kolejne oczka dorzuca następna Wiślaczka i w piątej minucie IV kwarty przegrywamy już 36:46!!!!! W 6 minucie gry, nagle, ni z gruchy ni z pietruchy przypominamy sobie, że… przecież potrafimy bronić i WYGRYWAMY OSTATNIE 4 MINUTY 10:0!!!!! (tym razem 8 punktów Weroniki). W dogrywce zaczynamy dobrze bo od 4:0 ( znowu Weronika - 4 pkt.) ale.... szybko wracamy do „klepu-klepu” i ZAPOMINAMY, że zawodniczką „on fire” naszej drużyny w tym meczu jest WERA. Ostatnie pięć minut to znowu miotanie się w nieogarniętym ataku pozycyjnym, straty na pozycji 1 i w efekcie 5:1 dla Wisły. Przegrywamy cały mecz 58:56 łapiąc ZIMNY…. wręcz LODOWATY!!! prysznic na, chyba zbyt pewne, głowy. Porażka w Stalowej Woli, słaby mecz ze Startem i fatalny z Wisłą, kontuzja Czai – sytuacja zrobiła się zupełnie nieoczekiwanie fatalna, a w perspektywie już tylko trudne mecze i w zdecydowanej większości na wyjeździe. Pierwszy już 25 stycznia w Niepołomicach.   
smutno....
Olimpia Wodzisław Śl. – TS Wisła Kraków 56:58 (12:10, 10:13, 11:11, 13:12, dogr. 10:12)

Punkty: Wera 24, Lewa 12 (2x3), Ola-Szuwar 9, Klaudia 5, Wiola 2, Monika 2, Mała 2, Zmijka 0, Cywa 0, Karo 0,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz